poniedziałek, 8 czerwca 2009

Wpis na dobry początek...

Dziesięć tysięcy,
Liścia suchego z włosów,
Drzew ściętych chwilą.

Może nie każdy zaczyna tak ekhm... dziwnie/odważnie/zuchwale/skromnie/subtelnie (niepotrzebne skreślić ;)). Ale cóż, stało się. Od czegoś trzeba było zacząć, a haiku wydawało mi się dobre na początek. A co? Haiku jest dobre na każdą okazję. Nie tylko w Japonii, ale już na całym świecie odbiera je się przypadkowo kupując przedmioty codziennego użytku, jedząc kolację w restauracji, czytając gazety i w wielu innych, mniej lub bardziej specjalnych, okolicznościach. Haiku bywa już uproszczonym czy skoncentrowanym wierszem powitalnym, pożegnalnym, miłosnym, dziękczynnym, żałobnym, impresywnym, ekspresywnym, alegorycznym itd. Używa się go jako koanu przy medytacji, formę własnego kredo, ale i również… np. urozmaicenia ulotki reklamowej. Skoro więc haiku jest takie wszechstronne i względne, niech będzie nie tylko powitalnym epizodem, ale stałą częścią tego bloga, o czym jeszcze wspomnę później.

Myśl o podjęciu własnej inicjatywy utkwiła mi w głowie już dawno (wrzesień 2008 dla ścisłości), ale różne mniej i bardziej priorytetowe sprawy zmuszały mnie do ciągłego odkładania startu na później. Ostateczna ETA (z ang. Estimated time of arrival - ustalony termin przybycia), od której już nie miałem zamiaru odchodzić, przypadła na 1 czerwca (hmm… żeby blog się starzał równocześnie ze mną, lol ;)). Plan został jednak ponownie zniweczony przez awarię dysku i utratę wszystkich materiałów, które przygotowywałem przez parę tygodni. Ponownie więc przesunąłem datę „odpalenia”, na 6 czerwca (w tym dniu wpis wstępny był już gotowy do zamieszczenia), lecz w przeddzień wyznaczonego terminu zdarzył się wypadek, w skutek którego chwilowo niedoszły właściciel owego bloga poturbowany trafił do szpitala. Ale że to chłop jak dąb, poleżał przez weekend na obserwacji, po czym znudzony i podirytowany polską służbą zdrowia udał się do domu, gdzie w tej chwili poddaje się intensywnej regeneracji ;). Większa pamiątka, w postaci wgniecionej maski, pozostała na samochodzie pewnego śmiałka, który próbował jeździć w godzinach szczytu pod wpływem popularnego specyfiku o wzorze sumarycznym C2H6O. Można rzec - iście złośliwe domino losu. Świt jednak w końcu nadszedł i to się liczy najbardziej :))

Dlaczego wybrałem Bloggera, zamiast inwestować w systemy o większych możliwościach? Jest kilka czynników, które o tym zadecydowały. Po pierwsze: Blogger jest w tej chwili najbardziej popularną platformą blogową na świecie i należy do bardzo rozbudowanego, ciągle rozwijającego się środowiska Google. Po drugie: przystępność i umiarkowanie systemu, który w zupełności wystarczy na moje skromne wymagania i daje sporą wygodę w działaniu. Po trzecie: dzięki popularności i prosty obsługi owego serwisu dotrzeć można do ludzi z o wiele większej palety grup społecznych, którzy również mają swoje blogi założone właśnie w nim.

***

Zaczyna się bloga więc wypadałoby przedstawić na początek coś w rodzaju „menu” - przydział kategorii, co w nich będzie i jak to będzie wyglądać. Jedziemy…

BAZGROŁY - wpis, który dotyczyć będzie nadających się do publikacji przypadków z życia codziennego, ciekawostek, krótkich komentarzy i innych bzdur ;]. Wszystko pisane luźnie, ale niekoniecznie. Czyli taka standardowa blogowa notka, jakich to zawsze wychodzi najwięcej.

PRASA - nie, kategoria ta nie będzie dotyczyć epileptycznie kolorowych pisemek, czy brukowców o uderzającej w nos woni ;). Chodzi o „ściśnięcie pod prasą” konkretnych problemów. Niezależnie od ich poziomu, podejdę do sprawy poważnie. Najważniejszym celem jest przedstawienie tematu i ukazanie moich własnych poglądów dotyczących konkretnej dziedziny. Nie będę przesadzał i nie będę pisał za każdym razem wszystkiego co wiem, przypuszczam bądź kwestionuję w danym temacie. Każdy wpis rozpocznę od haiku, które stanowić będzie swego rodzaju katharsis przed wgryzaniem się w zagadnienie. Możliwe że jest to, z punktu technicznego całkowicie bezużyteczne (ktoś to może nawet potraktować jako kryptografię, rodzaj lansu czy coś w tym stylu), dla mnie jest to potrzebne, chcę żeby było i tak już zostanie, bez względu na zewnętrzną reakcję. Jeśli ktoś chciałby podsunąć jakiś temat, nad którym miałbym pomyśleć - droga wolna. Powiem więcej… będę bardzo wdzięczny za każdą propozycję :))

PŁYTOTEKA - jako że muzyka jest jednym z najważniejszych elementów mojego życia od najmłodszych lat, nie mogło zabraknąć dla niej osobnego kąta. Ba! Z pewnością ta kategoria będzie jedną z najczęściej się pojawiających. Co taki wpis będzie zawierał? W zasadzie najwięcej będzie mniejszych lub większych recenzji albumów, które mogą być poprzedzone notką o życiorysie i twórczości danego artysty/zespołu. Zamieszczę ją jeśli wyciągnę coś z danego repertuaru po raz pierwszy. Oceniać będę w klasycznej skali od 1 do 10. Z tym że będą dwie noty - pierwsza przeznaczona dla ogółu, a druga (w nawiasie) dla entuzjastów określonego gatunku. Z miejsca daję też do wiadomości, że nie znajdziecie tu żadnych linków do źródeł pozwalających na zaopatrzenie się w nielegalną kopię jakiejś płyty. Nie to że całkowicie jestem przeciwny takiemu sposobowi na dzielenie się muzyką, ale nie chcę robić tu żadnego magazynu plików, jakich to masa w sieci. Jeśli komuś się spodoba to sobie znajdzie album na własną rękę ;). Oczywiście wolałbym, gdyby to był pełnoprawny, legalny, materialny album, bo to jest w dzisiejszych, zdominowanych przez empetrójki, czasach, najprawdziwsza oznaka szacunku dla danego artysty. Mam świadomość, że większość z płyt, które tu przedstawię, będzie poza zasięgiem skromnych polskich portfeli (nie mówiąc już o budżecie biednego studenta ;)). Ba! Znajdą się i takie, których to już odnalezienie, bez względu na posiadane fundusze, graniczyć będzie z cudem. Zachęcam jednak bardzo do poszukiwań i zakupu przy każdej możliwej okazji. Ale to że rezygnuję z zamieszczania linków do mp3, nie oznacza że całkowicie pozbawię Was możliwości bezpośredniego poznania próbki opisywanego krążka. Wrzucę przynajmniej jeden utwór w formie do odsłuchania.

KOLUMNA - jeśli nawiedzi mnie ochota naskrobać jakiś bardziej zwarty artykuł czy felieton, przykleję go pod tą kategorią. Czego one mogą dotyczyć?... Tego co przyjdzie do głowy ;)

WARSZTAT - tu znajdzie się miejsce na wszelkie przejawy mojej skromnej twórczości. Zwiastuny, próbki, linki do gotowych tworów, czy one same na talerzu. Na początku będzie bardziej muzycznie, bo tego w zapasie już trochę jest. Zaś biorąc pod uwagę sferę wizualną, to na tą chwilę nie będę miał jak przedstawić czegokolwiek, ze względu na ograniczenie sprzętowe - brak tabletu, skanera, a nawet głupiego aparatu fotograficznego. Tej drwiny, co ją mam w telefonie, nigdy nie nazwałbym aparatem, zaś porządny mam zbyt rzadko, żeby się tu czymś deklarować. Na półśrodkach nie chciałbym polegać, także stosownego layoutu na początku również nie będzie… eee to znaczy na początku w ogóle go nie będzie. Ale nie zostanie tak łyso i nieciekawie na długo (A co się będę tłumaczył, blog jest młody i powinien na taki wyglądać z początku, pełną gębą… Tyle! ;]). Dalej… Twórczość pisemna: jedynym liczącym się ograniczeniem jest tu właściwie tylko czas, bo napisanie nawet mizernego opowiadania zajmuje okresy liczone już nie w dniach a tygodniach i miesiącach. W sumie jest jeszcze wena/paliwo twórcze, które i tak staje się ostatecznie uzależnione od czasu, więc na jedno wychodzi. Ale dla ścisłości dodam, że w tym przypadku częściej będą pojawiały się wpisy informujące o progresie w realizacji projektu niż one same.

Na pewno jeszcze jakaś kategoria dojdzie. Jak na start, ten podział starczy w zupełności, a nawet nadto. Da sie zauważyć że ten blog nie będzie poświęcony sprecyzowanej tematyce. Tak miało być, tak jest i tak będzie.

„Juujikei no minato” znaczy tyle co „Przystań krzyża”. Z tym że „Juujikei” odnosi się do nicka, którego używam od kilku lat. Jego skrócona forma to już raczej bardziej znany i częściej używany JJK. Tak więc chodzi mi tu konkretniej o „przystań JJK”. A dlaczego „Juujikei”? To niektórzy z Was powinni już wiedzieć, innym postaram się na to odpowiedzieć przy następnej okazji.

To że nazwa bloga jest po japońsku nie znaczy wcale, że jestem jakimś hardcore’owym fanem Kraju Kwitnącej Wiśni, choć nie zaprzeczę że jestem wielkim miłośnikiem :)). Dlatego też oznajmiam iż blog ten nie będzie nawet w większej części poświęcony Japonii. Na bank będzie trochę o tym, ale niech nikt od początku nie identyfikuje go jako ściśle skupionego na KKW!

Tyle w sprawie wstępu. Plan początkowy złożony, więc teraz pora na jego realizację… Aha! Ten wpis podpinam pod wszystkie kategorie (a powinna być kara, bo długo uciekał przed publikacją, ale niech ma może mi przyniesie szczęście ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz