poniedziałek, 8 czerwca 2009

Blożki, blogi, blożyska… blogoidy? Czy „Mój blog” i „Mój blog” to to samo?

Mielizna złych snów,
Świt przebija przeciwność,
Skrytych fal losu.

Blog, internetowy pamiętnik/dziennik, miejsce w którym można się zwierzyć światu z części swoich myśli, wywalić jakiś fragment wszechświata kryjącego się w głowie. Takie było jego pierwotne znaczenie. Ale człowiek ma tendencje do ekspansji w każdej sferze życia. Po prostu z czasem znajduje inne zastosowania każdego przedmiotu, jaki mu wpadnie w ręce. Dzieje się to często gdy już brakuje pomysłów na coś kompletnie nowego, ale i w chwili kiedy nie ma wystarczających środków, czy umiejętności na stworzenie czegoś od podstaw. Zdarza się tak też jak komuś wydaje się to wygodniejsze, nie ma czasu na zbytnie rozmyślanie, ale często też jest to dzieło kompletnej improwizacji. W ten sposób definicja bloga w ciągu ostatnich lat uległa znacznemu rozciągnięciu. Powstały blogi informacyjne, reklamowe, biznesowe, kolumny publicystyczne, magazyny odnośników i plików multimedialnych etc. W końcu doszło do pewnej formy fuzji, gdy blog przejął rdzenne cechy witryn i portali społecznościowych, ewoluując w coś paradoksalnego względem podstawowej definicji. Bo czy blogiem może być coś, co nie jest już owocem działania jednego umysłu, a kilku a nawet kilkudziesięciu? Większość użytkowników, gdy wchodzi na takiego „bloga”, albo powstrzymuje się od jakiegokolwiek określenia, bądź pozostając laikiem nazywa to zwyczajnym blogiem lub (co jest już bliższe prawdy) portalem. Jeśli nie sposób taką hybrydę nazwać blogiem, potrzeba jakiegoś innego słowa, potrafiącego swoim wyrazem objąć całe jej pojęcie. W sieci pojawił się już dość dawno bardzo ciekawy pomysł na nazwę - „blogoid”. Pojęcie powinno się kojarzyć bardziej w stronę słowa „tabloid” niż np. „android” ;). Definicja tabloidu prawie idealnie pokrywa się z tą naszą blogową hybrydą - przede wszystkim w obu przypadkach mamy do czynienia z inicjatywą zbiorową i jeśli tabloid jest najczęściej produktem komercyjno-plotkarskim to „blogoid” coraz zuchwalej dąży w tym kierunku. Jest to więc co najmniej trafny termin i należało by w końcu zrobić coś w tym kierunku, żeby notorycznie nie kwalifikować rozbieżnych rzeczy do tej samej kategorii, wrzucając gruszki do worka z jabłkami, na którym napisane jest jak byk - „jabłka”.

Wracając do zwykłych blogów, są one zjawiskiem coraz powszechniejszym, które wykroczyło już dawno poza ścisłe środowisko blogowiczów. Bardziej rozbudowane portale, fora czy inne serwisy, oferują po rejestracji prowadzenie własnego bloga w swoim profilu. Najczęściej jednak ta forma traktowana jest bardziej po macoszemu, ponieważ trudniej do niej dotrzeć ludziom z zewnątrz, a wpisy skupiają się najczęściej na tematyce, w której dany serwis się specjalizuje. Jest to więc jedynie uzupełnienie, które nigdy nie będzie grało pierwszych skrzypiec, a często jest kompletnie niepotrzebne. Tu szczególnie biorę pod uwagę fora, które już w swojej istocie pozwalają na wymianę poglądów, bądź przedstawienie jakiegoś problemu. Oczywiście jako integralna część forum, taki blog, również podlega jego regulaminowi, co może wcale nie ograniczać, ale ciągle daje poczucie zależności od jakiegoś systemu.

A jak blogi były i są przyjmowane? Są różne stereotypy, które ostatnio też straciły sporo na znaczeniu. Niegdyś blogi były utożsamiane głównie z mniej lub bardziej zbuntowanymi nastolatkami w okresie dojrzewania. Obecnie społeczność blogowa znacznie się poszerzyła i urozmaiciła, czego dowodem jest fakt, że można w sieci napotkać blogi należące do studentów, informatyków, polityków, aktorów, duchownych, osób po 60-tce, czyli każdego kto ma coś od siebie do napisania, niezależnie od konkretnie wyznaczonych obrębów.

Sam myślę, że blog jest rewelacyjnym wynalazkiem, który po prostu nie miał innego wyjścia i w końcu musiał zaistnieć w Internecie. Piszę „rewelacyjny” biorąc pod uwagę jedynie przykład, w którym jest on wykorzystany prawidłowo przez swojego właściciela. I nie mam tu wcale na myśli wzoru klasycznego pamiętnika/dziennika, przeniesionego do sieci. Pisanie bloga musi przede wszystkim sprawiać przyjemność samemu właścicielowi. Taki powinien być cel podstawowy. Jeśli ktoś chce zdobyć w ten sposób coś więcej, musi sobie zdawać sprawę od samego początku, że droga do tego może być o wiele dłuższa niż się spodziewa, a nawet może nie mieć końca. Musi też wiedzieć, że wpis na blogu jest formą publikacji, do której od początku ma dostęp każdy (chyba że się je w jakiś sposób uwierzytelnia). Oznajmiając „mój blog” każdy musi mieć świadomość, że komentarze napisane przez odwiedzających nie są integralną częścią tego określenia (to tak jak z forum, które nie jest realną własnością administratora/ów, a wszystkich użytkowników którzy prowadzą na nim dyskusje). Właściciel bloga ponosi jednak odpowiedzialność za wszystko, co jest na nim zamieszczane, uwzględniając również komentarze odwiedzających (znowu porównując do forum - żaden administrator nie jest właścicielem treści pisanych przez innych użytkowników, jest jednak odpowiedzialny za ich zawartość, którą zdając się na własny rozsądek usuwa lub modyfikuje). Dlatego również prawidłowo prowadzony blog nie może więc być do końca własnością prywatną, co nie dotyczy odpowiedzialności która jest absolutna po stronie dysponenta.
Podsumowując. Swojego bloga piszę zarówno dla siebie jak i dla ludzi. Uszanuję każdy komentarz, zamieszczony przy wpisach, o ile nie będzie sprzeczny z moim rozsądkiem i sumieniem w stronę ogółu. Największym celem, który chcę osiągnąć przez prowadzenie tego bloga, to przyjemność z samego pisania. Taka jest wizja prawidłowo wykorzystanego bloga w moich oczach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz